sobota, 12 września 2015

Od Amy - C.D Lucasa

Po dość wyczerpującym dla Art'a terenie, postanowiłam wynagrodzić mu to i dać wielką, soczystą marchewkę. On jak zwykle zadowolony schrupał ją bez żadnych małych kawałków leżących na ziemi. Gdy on zaczął pić, ja zabrałam jego rzeczy i poszłam w stronę siodlarni, ale gry tam szłam zobaczyłam, że nie ma Batise w boksie, nie była zbyt często ruszana, obrosła w masie i chyba nie mieściła się już w swoje siodło. Odłożyłam sprzęt i postanowiłam zobaczyć, czy może jej nie sprzedali. Ku mojemu zaskoczeniu klacz ochoczo kłusowała na lonży na samym kantarze. Podeszłam do leżącego na płocie siodła i małej Suzi(jak my ją nazywaliśmy).
- Znowu wsiadasz? - przejechałam ręką zakurzone siodło.
- Postaram się, tęsknie za tym, ale nadal się boje.
- Siedzi Ci to w psychice. Jak znowu zaczniesz galopować to nie będziesz chciała schodzić - poklepałam ją po kasku - też tak miałam przez chwilę.
- Wiem, ale nie wyobrażam sobie bym znowu podbijała z nią czworoboki - uśmiechnęła się - mimo, że za tym tęsknie - posmutniała.
- Mogę od czasu do czasu na nią wsiąść, zaraz zacznie się rok szkolny ale dam sobie jakoś radę. Uwielbiałam patrzeć jak robiłaś z nią przeróżne figury. Wyglądała tak dostojnie i te jej szczoty na kopytach. Piękna.
- To dlaczego masz dwa konie bez szczotek i skokowce?
- Tak wyszło. Jak chcesz będziesz mogła kiedyś wsiąść na Art'a, go raczej staram się na ujeżdżenie naprowadzać, bo w skokach to on wielkim mistrzem nie zostanie.
- Pamiętam, jak on miał ambicje na skoczka, ale z 1 metrem, ma problemy - zaśmiała się.
- Już w sumie się trochę wyrobił. Skacze nawet po 1,20m.
- On? Łał, bała bym się tak wysoko skakać, sama mam 1,45m. - zmierzyła się ręką.
- Ciel skaczę o wiele wyżej i jakoś daję radę, ale wiesz...
Nagle podszedł do nas Lukas i włożył na grzbiet klaczy siodło i szybko założył ogłowie. Koń od razu zaczął mielić językiem i przyzwyczajać się z powrotem do wędzidła.
- No to wskakuj - zrobił z rąk podest i podrzucił Suzi na grzbiet.
- Czyli to ty masz się zajmować naszą Suzi i Batis - pogłaskałam klacz po pysku.
- Tak wyszło - popatrzył na mnie i dopiął popręg - w sumie nawet się cieszę.
- Nie dziwie Ci się, obie są bardzo uzdolnione i chętnie do współpracy, prawda Suzi? - uśmiechnęłam się żartobliwie, a dziewczyna przełknęła ślinę i pokiwała głową.
- Lonżę czy puścisz je same?
- Batiste ma dużo energi i wolał bym mieć je pod kontrolą.
- Jak wolisz. A... wsiadła bym czasem na Batis, dobra?
- No nie wiem - uśmiechnął się - musiał bym was obserwować.
Prychnęłam.
- Nie bądź taki do przodu - zaśmiałam się.
- A jestem? - zrobił sztucznie zdziwioną minę.
- Lucas... znam Cię już dość długo. Wiem co Ci tam po głowie lata, tylko dwie rzeczy.
- No to powiedź mi jakie? - popatrzył na mnie i przypiął klaczy lonżę do wędzidła i pozwolił jej iść.
- Hmmm... konie i .... może twoje włosy?A i jeszcze mięśnie! - zaczęłam się podśmiewywać, a on zrobił dziwną jak dla mnie minę.

(Lucas?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz