wtorek, 8 września 2015

Od Ben'a - C.D Amy

Dziewczyny rozmawiały w najlepsze jakby mnie nie było. Chyba jednak nie powinienem pchać się w ten teren... Ale trudno, już wyjechaliśmy. W ciszy próbowałem zgrać się z Welmą. Może to moja niechęć do anglików, albo ja po prostu jestem kupą nie jeźdźcem, ale nie spasowała mi. Po kilkudziesięciu minutach jazdy Amy zatrzymała konia.
- No dobra. Za tymi drzewami jest trasa z przeszkodami. Nieco wymagająca, więc jak nie chcecie to możecie tu zaczekać a ja pojadę sama, Art'owi się przyda taka trasa.
Nadal nie czułem się do końca przyzwyczajony do Welmy, ale nie zamierzałem czekać samotnie na dziewczyny, a co za tym idzie skompromitować się w pierwszy dzień.
- Z chęcią spróbuję - powiedziałem chyba trochę zbyt chłodno. 
- Okej. To ja pojadę pierwsza, a wy... jedźcie jak chcecie.
Po tych słowach Amy zakłusowała. Z Sophie spojrzeliśmy po sobie. Skinąłem głową pozwalając jej tym samym jechać za Amy. Czarnowłosa pogoniła Fatum a ja zrobiłem kółko i ruszyłem za dziewczynami.
Z początku byłem trochę spięty i przy pierwszych skokach siedziałem trochę sztywno, zapewne przez to Welma kilka razy wierzgnęła. Spróbowałem wziąć przykład z dziewczyn i postanowiłem się rozluźnić. Lepiej. Pokonywaliśmy kolejne przeszkody, w końcu usłyszałem głos Amy:
- Za niedlugo koniec! - zawołała i pokonała zakręt znikając mi z oczu.
Odetchnąłem z ulgą i poluzowałem wodze. Już miałem poklepać klacz, kiedy sam wyjechałem zza zakrętu i ujrzałem jeszcze trzy przeszkody.
- O cholerka... - zakląłem pod nosem i tuż przed pierwszą przeszkodą zebrałem wodze. Zarzuciło mnie w siodle i uderzyłem się nosem o szyję Welmy ale utrzymałem się w siodle. Po zaledwie dwóch foule klacz wybiła się. Tym razem nie miałem tyle szczęścia. Ledwo Welma wylądowała ja zsunąłem się z siodła. Zdezorientowana klacz zarzuciła łbem, wierzgnęła po czym samodzielnie przeskoczyła ostatnią przeszkodę, i zatrzymała się przy dziewczynach.
Podniosłem się z ziemi i otrzepałem bryczesy.
- Żyjesz?
- Żyję. Tylko tyłek trochę boli. - z krzywym uśmiechem podeszłem do Welmy i chwyciłam wodze. Uspokoiłem ją i po chwili wskoczyłem.
- To na dziś byłoby chyba na tyle. - mruknęła Amy.
- Mogę spróbować jeszcze raz? - zapytałem szybko. - Znaczy nie całą trasę. Tylko ten odcinek.
- Jeśli chcesz. - dziewczyna wzruszyła ramionami.
Kiwnąłem głową i przejechałem obok przeszkód zatrzymując się przy każdej. Na końcu zrobiłem kilka kółek w kłusie, potem z dwa w galopie i ruszyłem na szereg. Pierwszą przeskoczyła bez problemu, przy drugiej zawahała się lecz przyłożyłem mocniej łydkę i skoczyła, choć zachwiałem się w locie. Trzecią pokonała nienagannie więc poklepałem ją i zwolniłem najpierw do kłusa potem do stępa.
- Teraz było lepiej. Wracamy?
- Tak, ale nie z powrotem przejeżdżając obok przeszkód tylko jedziemy teraz prosto a potem skręcimy w ścieżkę prowadzącą prosto do stajni. - uprzedziła Amy.
- No to prowadź.
Dziewczyna ruszyła, za nią Sophie, na końcu ja. Jechaliśmy spokojnym stępem, więc dziewczyny sobie rozmawiały, tym razem co jakiś czas któraś się do mnie odezwała. W końcu dotarliśmy do stajni i od razu zajęliśmy się końmi.
- O, już jesteście - pojawiła się przy nas pani Waleria. - Jak ci się spodobała Welma? - skierowała do mnie pytanie.
- Jest całkiem fajna - przyznałem. - Ale wolę Dragona.
- Jutro mogę was wziąć na trening. A tobie Sophie? Jak Fatum?
Pani Waleria zajęła się rozmową z dziewczynami, ja w tym czasie skończyłem z Welmą i odprowadziłem ją do boksu. Gdy wróciłem po sprzęt pod stajnię parkował samochód z przyczepą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz