sobota, 12 września 2015

Od Amy - C.D Lucasa

- W sumie Raphael zaraz miał po mnie przyjechać - popatrzyłam na zegarek - ale jak nalegasz.
Machnęłam ręką i ruszyłam w stronę czworoboku. Była tam pani Waleria z kilkoma stałymi jeźdźcami i kończyła jazdę.
- Kiedy jakieś najbliższe zawody? - podeszłam na środek czworoboku.
- We wrześniu, jak zwykle. Otwarty teren skoki i otwarty na ujeżdżenie - powiedziała Sara na Barlon - Amy jak zwykle po wakacjach nie może wrócić do żywych.
- Ha ha. - mruknęłam i rzuciłam kamień z ujeżdżalni.
Chwile później przyszedł Lucas z koniem.
- No to chodźcie na łąkę je rozstępować i dajmy całe piaski temu wielkoludowi - poklepała Stallion'a pani Waleria.
- Masz dziesięć minut by mnie zachwycić - usiadłam na płocie i od razu podeszła do mnie Księżna, nasz stajenny kot i zaczęła się do mnie tulić.
Chłopak stępował z koniem, a mnie coraz bardziej zaczęły oblegać przeróżne zwierzęta. U nas w stajni kładziemy nacisk na sport i opiekowanie się każdą przybłędą, dlatego można spotkać tu kota bez oka, psa bez połowu ucha, nawet kozę, którą wszystkie inne pogardzały bo nie miała jednego rogu. Ja siedząc już na trawie, bawiłam się z każdym po kolej i co jakiś czas patrzyłam jak Lucas sobie radzi. Nagle zadzwonił mój telefon.
- Spóźnię się, muszę załatwić parę spraw. To dla twojego dobra. - rozłączyłam się.
- Jego ulubiony tekst "To dla twojego dobra" - mruknęłam pod nosem i wróciłam do głaskania kota.
Moja niegdyś czarna bluza stała się biało-brązowym swetrem, poślinionym i pogryzionym. Taka cena bezgranicznej miłość zwierząt. Lucas już kłusował, a ja wyjęłam z torby lustrzankę i zaczęłam robić zdjęcia.
- Chcesz je sobie powiesić nad łóżkiem? - przeszedł przy mnie do stępa i zaśmiał się.
- Mam już kogoś innego zdjęcia - założyłam jedną stronę włosów za ucho i odwróciłam się do niego plecami i próbowałam zrobić zdjęcie wesołej grupie "wyrzutków".
- Ciekawe kogo... - dociekał Lucas, tylko teraz krzyczał z drugiej strony czworoboku.
- Nie twój interes. Jak ktoś zna mnie np. ze szkoły to mógł by się domyślić.
- No tak, te szkole miłości - przewrócił oczami.
- Za mało mnie znasz bym powierzała Ci moje sekrety, co trzymam w łóżku, nad nim i pod. - znowu zaczęłam robić im zdjęcia gdy przechodzili po drążkach, robili wolty itp.
- Osoby w twoim wieku są nieobliczalne, możesz tam trzymać nawet i zwłoki - uśmiechnął się.
- Z kąt o tym wiesz?! - udawałam zaskoczoną - A tak na prawdę to mam pełno zdjęć szkolnej drużyny, szkoły, miasta, szczurów... jestem w szkolnej gazetce, czyli coś najgorszego.
- Czemu? Myślałem, że to zaszczyt.
- Taaa... bycie na każdym meczu, wydarzeniu i na każdym przedstawieniu w teatrze... super. Chciałam robić coś bardziej swojego, ale muszę się ograniczać do prostych zdjęć szkoły. Yyhh...
- No to na prawdę straszne, patrzeć jak często napakowani chłopacy biegają za piłką lub dziewczyny w skąpych strojach podnoszą się i robią układy z pomponami...
- A żebyś wiedział, czuję się jak bym mieszkała w Ameryce... może galop?
Chłopak ruszył spokojnym galopem, a ja znowu zaczęłam robić serie zdjęć. Nagle poczułam pukanie w plecy.
- Przepraszam Cię, mam małe wynagrodzenie za to, że nie widziałaś mnie od tak dawna. Dzisiejszego ranka - uśmiechnął się.
- Łał Raphael, jak zwykle to samo? - uśmiechnęłam się i pożegnałam z Lucasem.
- Nie dzisiaj coś zupełnie innego.
Gdy dojechaliśmy pod dom, przywitał nas jak zwykle wielki mosiężny lew, jak w starych zamczyskach. ale gry otworzyłam drzwi nie czekał na mnie jak zwykle porządek w szafce z butami, tylko poślinione kapcie i mała czarna kulka sierści.
- Cześć mały - pogłaskałam psa - to ty jesteś tą niespodzianką?
- Mamy wielkie podwórko, uznałem, że smutno tu jakoś we dwoje. I już nie będzie trzeba sprzątać okruchów spod stołu - zdjął marynarkę.
- Jak ma na imię? Jest prześliczny - wzięłam tą małą kulkę na ręce,a on ugryzł mnie delikatnie w nos.
- Joker.
- Hmm... dlaczego?
- Jako jedyny ze wszystkich urodził się czarny i osoby ze schroniska dału mu takie imię, innego wytłumaczenia nie dostałem.
- Ze schroniska? Urodził się tam?
- Nie, znaleźli całe pudełko szczeniaków pod lasem.
- Biedak - przytuliłam go i zabrałam do siebie do pokoju.
~~***~~
- 1 wreześnia, zaczyna się katorga - zasłoniłam dłońmi twarz i z powrotem położyłam się na poduszce. Nagle poczułam cieplutki język na moim policzku - No cześć mały. Może pójdziesz ze mną do szkoły? Schowam Cię w torebkę i nikt nie zauważy - uśmiechnęłam się do niego i dałam buzi w jego małe czoło.
Jak zwykle zeszłam na dół w szlafroku, ale tym razem w kieszeni miałam czarnego psiaka, który wystawał radośnie i przyglądał się wszystkiemu. Po śniadaniu szybko ubrałam się w białą koszulę w kratę, spódnicę i adidasy w zebrę.
- Jak ja nie lubię takiego stroju - przewróciłam oczami i wzięłam białą torbę z myszką Minnie.
- Idę! - wrzasnęłam gdy wychodziłam z domu.
Ku mojemu zaskoczeniu w autobusie spotkałam Sophie i Ben'a.
- Cześć - pomachałam lekko dłonią i usiadłam na przeciwko ich.
Od słowa do słowa dowiedziałam się, że będę chodzić do klasy z Ben'em, a Sophie będzie w klasie niżej.
- Czasem po szkole, jadę od razu do stajni, jak będziecie chcieli, będziemy mogli iść kiedyś razem.
Ben przyglądał mi się dziwnie, a Sophie jak zwykle radośnie odpowiadała na moje każde pytanie. W szkole musieliśmy się rozdzielić ja poszłam z Ben'em do naszej klasy, a Sophie szukała swojej.
- Dlaczego dopiero teraz zaczynasz chodzić do tej szkoły? - zaczęłam bacznie mu się przyglądać.

(Ben?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz