niedziela, 27 września 2015

Od Amy - C.D Lucasa

Zostałam za płotem, a Grégoire pomógł Lucasowi wstać. Wyprowadził go i zaprowadził na najbliższą ławkę. A ja nadal stałam przy płocie i przyglądałam się ogierowi.
- Ile on ma lat? - podeszłam do pani Wal.
- Miesiąc temu skończył 2 lata.
- I już na nim jeżdżą? Mimo, że to wyścigi powinno się przecież w wieku minimum 3 lat - popatrzyłam na nią z ciekawością.
- To już nie nasza sprawa. Płaci za niego, my mamy zapewnić mu jeźdźca i opiekę, a w przyszłości zawody.
- Nie jeździ się u nas wyścigów, tak jak westernu. Więc skąd my weźmiemy mu jeźdźca? Nawet jak Lucas miał by na nim jeździć jest za duży i zbyt ciężki. To przecież musi być ktoś niski i strasznie chudy.
- Szukamy właśnie kogo takiego. Najlepiej by był jeszcze doświadczony... Nie pomagasz Lucasowi, mogło mu się coś stać. Sama zaraz do was dojdę tylko coś muszę zrobić z tym koniem.
Jak na rozkaz zaczęłam iść w stronę chłopaków. Gadali coś i się śmiali. Czułam coś, zę nie jestem im potrzebna.
- Amy - wstał do mnie Greg - a pamiętasz może tak jechałaś na pierwszy pokaz z kucem? Wyglądałaś świetnie i tych fioletowych włosach - położył swoją rękę na moim ramieniu i zaczął się śmieć.
Poczułam nagle jak Lucas przebija mnie wzrokiem.
- Tak, pamiętam. Wracamy już? - powiedziałam szorstko.
- Przecież miałaś zabrać jeszcze Art'a - przestał nagle się śmiać i dziwnie się na mnie popatrzył.
- Tak wiem... No to zostań tu sobie ze swoim kolegą ,a ja z nim potrenuję.
- Pójdę z tobą.
- Nie. Zostań tu z nim - wskazałam na Lucasa i poszłam po konia.
Jakieś 20 min. później wyszłam z Art'em na czworobok. Chłopacy przenieśli się wtedy na ławkę obok płotu. Starałam się skupić, ale oni co chwila śmiali się i opowiadali różne historię.
- Czy mogli byście w końcu się uciszyć?Staram się skupić.
- Em, no przestań już. Jak zwykle coś nie idzie po twojej myśli, to musisz wyżywać się na innych. Wszystko musi być perfekcyjnie, jak na perfekcjonistkę przystało? - Greg popatrzył się na mnie, a zaraz za nim Lucas.
- Dobra! - wyjechałam kłusem z czworoboku i udałam się na polanę by tam w spokoju poćwiczyć.
Po 10 min. drogi moim oczom ukazała się gigantyczna łąka na której zawsze z Lucasem się ścigałam.
- Najpierw przez niego nie mogłam się skupić, a teraz zabiera mi przyjaciela. Co ja takiego ostatnio zrobiłam światu, co koniku? - poklepałam Art'a i zaczęłam ćwiczyć z nim układ na zawody.
Gdy w końcu udało mi się go zrobić bezbłędnie galopem wróciłam do stajni. Zostawiłam konia w boksie i uporządkowałam rzeczy moich koni na wieszakach i skrzynkach.
- Em na co się cały dzień dąsasz? - w drzwiach zobaczyłam Greg'a.
Postanowiłam nie odpowiadać. Nie miałam ochoty mu nic tłumaczyć.
- Amy, Em, Amy. Poznałem Cię parę dni po tym jak trafiłaś do Raphaela i od tamtej chwili byliśmy nie rozłączni, potem ta przeprowadzka, wracam, a ty tak się jednak zmieniłaś. Nie sądziłem, że ta roześmiana Amy, którą zawsze byłaś, nagle staniesz się oziębłą 'białogłową'.
- Taa... uwielbiam te twoje teksty.
- Powiesz mi dlaczego się tak zmieniłaś?
- Zmieniłam się? Wydoroślałam...
- Taaa... no tak. Jesteś przecież dorosła, masz pracę i 5 dzieci. Coś się musiało stać. I to było chyba wtedy gdy dostałaś właśnie Art'a.
- Zachciało mi się wygrywać i jak na razie mi się to udaję.
- Mała, to nie musisz wygrywać...
- No normalnie drugi Lucas.... Co was to obchodzi?! - wyszłam, a za drzwiami za Gregiem stał Lucas. Zatrzymałam sie i popatrzyłam na niego.
- Dajcie mi już wreszcie wszyscy spokój! - szybkim krokiem wyszłam ze stajni i skierowałam sie w stronę lasu. Szlam do mojego ulubionego miejsca, wielkiego głazu.

(Lucas?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz