- Powiem ci , że też mnie to zastanawia - odparłem.
Byłem cały przemoczony bo trzeba było konie zgonić z padoku. No cóż.... Wspaniała pogoda na jazdę.
- Chyba nie miałeś coś dzisiaj szczęścia - zaśmiała się
- Bardzo śmieszne - mruknąłem.
Amy znowu się zaśmiała , a ja przeczesałem dłonią mokre włosy. Rozmawialiśmy ze sobą cały czas. Ona w trakcie stępowała. Nagle usłyszeliśmy głośny huk. Art zerwał się Amy i pocwałował po hali. Sam postarałem się szybko zareagować. Gdy Art przebiegł blisko mnie złapałem jego wodze i złapałem jeszcze Amy , która była bliska upadku z konia. Ogier szarpnął mocno , a ja poczułem ból przechodzący po lewej ręce. Drugą zaś trzymałem wtuloną we mnie Amy.
- Nic Ci nie jest ?- zapytałem przejęty. Dziewczyna pokiwała przecząco głową a Art podszedł do nas i szturchną ją łbem.
- Wystarczy na dziś tych waszych treningów. - mruknąłem. Odprowadziłem szybko Art'a do boksu. Więc nie był jakoś bardzo mokry. Rozsiodłałem go i sprawdziłem czy nic mu się nie stało. Ale był w dobrym stanie. Wyszedłem z jego boksu i zauważyłem że Amy siedzi na strychu na sianie. Wziąłem ogromny i ciepły koc oraz herbatę i wyszedłem do niej. Usiadłem w milczeniu obok niej i opatuliłem ją kocem , a następnie podałem herbatę.
- Art' owi nic nie jest - powiedziałem spokojnie - a ty jak się czujesz ?
( Amy ?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz