niedziela, 27 września 2015

Od Lucasa - C.D Amy

Spojrzałem zszokowany na dziewczynę i zamilkłem , myśląc co mam jej właśnie odpowiedzieć.
- Nie.......Ja ......nie staram się naprzykrzać -wydukałem - Nie chciałem żeby tak wyszło.....
Spojrzałem na grób przy którym siedziała dziewczyna. To pewnie jej zmarła matka.
- Faktycznie nie powinno Ci być głupio. To ja powinienem się zapaść pod ziemie przez ten mój wybryk - westchnąłem
Zaraz usłyszałem wibracje telefonu. Do była Pani Waleria. Wziąłem telefon do ręki i odebrałem.
- Lucas...... - powiedziała załamanym głosem - Wracaj na stajnię, ktoś chce Cię natychmiast widzieć.
- Do-Dobrze - wydukałem zdziwiony.
Rozłączyłem się i spojrzałem na Amy. Usiadłem obok niej i objąłem ją powoli jedną ręką.
- Faktycznie masz maturę i zawody. Masz rację to było głupie z mojej strony. I masz rację , że masz ważniejsze rzeczy niż miłość i bycie w pełni szczęśliwym. Liczy się twoja wygrana. Więc Cię przepraszam. I lepiej, żebyś się do mnie nie zbliżała. Nie będę Cię w ten sposób rozpraszał -powiedziałem , chociaż ostatnie dwa zdania nie chciały mi przejść przez gardło.
- A teraz wybacz. Pani Waleria mnie wzywa na stadninę -odpowiedziałem.
Odbiegłem szybko od niej do swojego motoru. Założyłem szybko kask i kątem oka zauważyłem, że dziewczyna pobiegła za mną. Odpaliłem silnik motoru i odjechałem szybko z cmentarza. Po 20 minutach wróciłem do stajni. Poszedłem do biura i otworzyłem drzwi. Ku mojemu zdziwieniu w biurze czekała Pani Waleria , Pan Aaron oraz................mój ojciec?! Spojrzałem na swojego ojca, a potem z wyrzutem na właścicieli stadniny.
-Co ty tutaj robisz Ben-powiedziałem odwracając się do mojego ojca.
-Czemu nie tato?-westchnął skołowany.
-Nie zasługujesz u mnie na to miano-warknąłem
-Lucas. Proszę uspokój się -powiedział Pan Aaron i podszedł do mnie. Stanął obok mnie i położył mi rękę na ramieniu.
-Twój ojciec ma dla ciebie wiadomość -dodała Pani Waleria.
Czy może być coś gorszego dzisiaj? Bo akurat pokłóciłem się z Amy i bardzo mnie to boli. Czy ten świat już nie ma dla mnie litości. Na dodatek musiałem zobaczyć swojego ojca.
-To słucham Ben -powiedziałem niechętnie
-Chodzi o twoją matkę -zaczął
-Przecież , jest za granicą .......-mruknąłem
-Już nie...... - dodał - Wróciła parę miesięcy temu. Jej były partner ją porzucił.
-I chce wrócić do nas po tylu latach? Chcecie znów udawać szczęśliwą rodzinę jakby nic się nie stało!-krzyknąłem
-Synu, nie o to chodzi. Ona jest chora........ Na raka. Lekarze dają jej zaledwie kilka miesięcy życia. Wróciła po to , bo chciała zobaczyć Ciebie -dodał załamany.
Napiąłem wszystkie mięśnie i wziąłem głęboki wdech.
-Mogła o tym pomyśleć zanim mnie zostawiła, z tobą -warknąłem.
Wyrwałem się z uścisku Aarona i wyszedłem z ich biura.
-Lucas!-krzyknął za mną mój ojciec.
Zanim się ruszył z biura, ja wybiegłem szybkim tempem ze stajni. Pognałem do swojego domu, nawet nie oglądając się za siebie. Zamknąłem szczelnie i usiadłem na łóżku wyjmując stare zdjęcie. Nasza rodzina dawniej.
Ciekawe co teraz robi Amy?

(?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz