Greg był oblegany przez zwierzęta, a ja usiadłam na moim śpiworze i przykryłam sie kocem. Z torby wyjęłam książkę ,,Wiedźmin" i zaczęłam czytać. Chłopaki coś tam gadali o tych 'męskich sprawach' , a ja starałam się olewać wszystko co sie działo wokół. Pani Waleria żałowała wszystkich i zaprosiła na ognisko. Z racji tego, że Sophie, Ben i Julie tez jeszcze byli, rownież zostali zaproszeni. Do około 3 wszyscy siedzieli wokół ognia i robili pianki i kiełbaski. Opowiadali straszne historie i jakieś śmieszne rzeczy które kiedyś zrobili albo wydarzyły sie przez przypadek. Pani Waleria poruszyła temat zawodów i kadry, ale nikt w tak piękną noc nie chciał o tym rozmawiać. Gdy już miałam dość poszłam sie wykapać i położyłam się. Słyszałam jak Greg gra na gitarz, a ja sama wyjęłam rysownik i zaczęłam rysować. Od samego rana obudził mnie kogut, chłopaków już nie było, ale w ogóle ich tu nie było.
- Hmm... No nie ważne. Chce iść spać - opadłam na poduszkę i patrzyłam w sufit.
- Amy! Trenujemy od samego rana! Skoki! - krzyczała pani Wal - Bedą oxery.
Wstałam ospale i poszłam do szatni po strój do jazdy. Było jeszcze dość chłodno wiec zostałam w swetrze i ubrałam stare przetarte bryczesy. Gdy jechałam już z Ciel'em na padok chłopscy już tam byli. Przypomniało mi sie, ze Lucas tez miał jechać na te zawody. Ale ma przecież złamane żebro.
- Lucas... Jedziesz na te zawody? Z tym żebrem? - popatrzyłam na niego z lekką troską.
(Lucas?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz