Rano obudził mnie telefon Amy. Rozchorowała się i prosiła o zajęcie się końmi. Odpowiadałem jej , ale cały czas zaspanym głosem. Sam w sumie nie czułem się do końca dobrze a jeszcze pracuje.
- Praca!- zerwałem się z łóżka.
- Lucas ? Co jest? Nie ma cię na stajni ?- zapytała Amy.
- Tak! Amy zajmę się wszystkim . Ale teraz wybacz . Muszę lecieć do pracy. - wyjaśniłem. Ubrałem się szybko i pognałem na stajnię. Od razu przydzielono mi lonże i lekcje. W między czasie Sophie pytała się gdzie Amy. Wyjaśniłem jej wszystko i dokończyłem naukę jazdy. Którą chłopiec miał na moim ogierze. W końcu Stallion musi chodzić. Panią An poprosiłem o zajęcie się Art'em w wolnej chwili. Dopiero popołudniu znalazłem chwilę by potrenować z Ciel'em. Trening poszedł nam świwtnie. Krzyżaki , stacjonaty , szeregi i oczywiście oxer. Ta przeszkoda dalej sprawia mu problemy. Ale udało nam się dobrze wszystko przejechać. No prawie dobrze. Ale jak na niego , to , to jest już sukces. Po długim treningu odstawiłem go do boksu. W między czasie Pani An poprosiła mnie bym dziś. Popracował z Art'em bo ona nie ma czasu. Zrobiłem to o co mnie proszono i wróciłem do domu około 22. Złapałem wyczerpany telefon i zadzwoniłem do Amy.
(Amy?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz