poniedziałek, 28 września 2015

Od Lucasa- C.D Amy

Spojrzałem na nią ,a potem na Stalliona. Szedł tuż za nami , spokojnie i przyglądał się mi.
-Rozumiem -westchnąłem-Poczekam....... Poczekam chodź by wieczność.
Amy popatrzyła na mnie zszokowana ,ale jednak uśmiechnęła się w moją stronę delikatnie.
-Przyjechałeś tutaj, mimo iż nie powinieneś wsiadać na konia. Tym bardziej galopować ,dlaczego?-zapytała
-Martwiłem się. Ale to nie z powodu, że uważam Cię za 5-latkę -zaśmiałem się
W tym samym momencie, ona też zaczęła się trochę śmiać.
-Tylko dla tego, że mi na tobie zależy -puściłem jej oczko. W końcu po 20 minutach dotarliśmy na miejsce. Pani Waleria podbiegła do mnie i złapała mnie za ramiona.
-Zwariowałeś Lucas!-krzyknęła przejęta i zaczęła mną trząść za ramiona.
Amy spojrzała na nas i zaśmiała się pod nosem.
-Pani Wal, proszę -powiedziałem z uśmiechem.
Ona puściła mnie, a nim się obejrzałem, oczywiście ganiali dookoła mnie mężczyźni z karetki. Po chyba godzinie wreszcie wypuścili mnie z niej.
-No i co?-zapytał Greg i Amy
-Nie wiem. Pani Walerio?-zwróciłem się do niej, gdy tylko pożegnała ratowników.
-Głąbie! Masz szlaban na jazdę konną co najmniej przez miesiąc. Masz połamane żebra. -mruknęła podenerwowana.
-Przepraszam....mamo-zaśmiałem się z innymi.
Jednak zaraz mina mi zrzedła. Gdy przypomniałem sobie, co Ben mi wczoraj powiedział. O tym, że moja prawdziwa matka jest chora na raka.
-Co jest?-zapytał Greg
-Nic, idę odprowadzić Stalliona-odparłem
Wziąłem ogiera i zaprowadziłem go do boksu. Oczywiście wiedziałem, że Pani Waleria , odpowiedziała Amy i Greg'owi o wczorajszym zajściu. Ciekawie. Wszedłem do boksu Stalliona i zacząłem go czyścić. Po chwili pojawił się Greg. Wiedziałem, że za niedługo zobaczę tutaj Amy.
-Jak się z tym czujesz?-zapytał chłopak
-A jak mam się czuć, z tym, że ojciec który się mną nie interesował od małego, nagle zaczął gdy się wyprowadziłem. I że matka, którą kochałem ponad życie, która mnie porzuciła jest chora na raka i wróciła by się ze mną pożegnać.-odparłem
-No.......nie ciekawa sytuacja -przyznał
-Właśnie......-westchnąłem zrezygnowany.

(Amy?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz