niedziela, 27 września 2015

Od Amy - C.D Lucasa

"Lepiej wygrywać niż być szczęśliwym" - w kółko te słowa chodziły mi po głowie.
- Przecież nigdy nie byłam bardziej szczęśliwa, niż na rudzie honorowej, gdzie ja ją prowadziłam. Wiem, mówiłaś, że poznanie taty to najlepsze co Ci się w życiu wydarzyło, ale jakoś tego nigdy nie rozumiałam. Ja byłam szczęśliwa gdy dostałam pierwszą 5 w szkole, gdy nauczyłaś się jeździć na łyżwach, gdy wracaliście z pracy, no i ... Gdy Raphael mnie przygarnął. Najlepszy mężczyzna pod słońcem, prawie zawsze ma dla mnie czas i to on jako pierwszy dał mi możliwość codziennej jazdy do stajni. Bo wy nie mieliście czasu. Myślałam, że jestem szczęśliwa, a on mi mówi, że nie. Słuchać go czy nie... - wstałam i w końcu wróciłam do domu, gdzie czekała mnie dość miła niespodzianka.
- Amy! Pamiętasz panią Marie i jej syna, Grégoire?
- Jak mogła bym nie pamiętać - weszłam powoli do salonu i zauważyłam lekko już podstarzałą kobietę i chłopaka który siedział tyłem.
- Cześć, Amy - uśmiechnął się do mnie.
- Hej - machnęłam ręką.
- Mam parę spraw do załatwienia z Marią, więc może zajmiesz się Grégoire?
- Jasne - wzruszyłam ramionami i zaprosiłam go na górę. Znamy się od dzieciaka i to on podobno był moją pierwszą dziecięcą miłością.
- No, no Amy. Wyładniałaś, ale dwoje kiedyś rudawe włosy lekko zmieniły się - uśmiechnął się.
- Taa... Twoje w ogóle, tylko wiem. Już nie są od garnka - zaśmiałam się i usiadłam na łóżku, a on przyglądał się zdjęciom, porozwieszanym po pokoju.
- Jak zwykle, rysunki i zdjęcia... A no i konie - zaśmiał się - nigdy nie urośniesz.
- Pff... A co was sprowadza w te nudne progi?
- W sumie nie wiem, coś tam w firmie się dzieje. Jak usłyszałem, że jedziemy do was to pierwszy byłem w samochodzie.
- Taaa,,, ale już raczej w piaskownicy się bawić nie będziemy. Ile tu zostaniecie?
- Już mnie wyganiasz? Podobno kilka dni. W szkole mamy kilka dni wolnego więc spędzę je tutaj - uśmiechnął się i wskazał na zdjęcie - kto to?
- Hmm... To Lucas i Batiste.
- Twój chłopak? - popatrzył na mnie tym swoim dziwnym, a zarazem śmiesznych wzrokiem.
- Nie... kolega - lekko ściszyłam głos, chyba właśnie zrozumiałam o co mu wtedy chodziło - Wiesz co, jest już w miarę późno, może uszykujmy Wam pokój gościnny?
- Pani Mo się tym zajęła, czy ty próbujesz mnie olać, Amy znam Cię lepiej niż Raphael. Znam te twoje 'gry'. Ile to razy zostawiałaś mnie na środku pola, mówią ,,Zaraz wracam, tylko się nie ruszaj" i jak głupi siedziałem do nocy w jednym miejscu.
- Wiem, to była świetna zabawa... Wtedy taka była.
Przegadaliśmy całą noc, nie widzieliśmy się ponad 3 lata. Trzeba było to wszystko nadrobić. Razem zeszliśmy na śniadanie, a potem zabrałam go do stajni.
- Wiem, ze nigdy a nimi nie przepadałeś, ale ja tak, a muszę codziennie ćwiczyć. Więc musisz to przeboleć - mówiąc to ciągnęłam go za sobą.
- Wiesz, łatwiej by Ci było jak byś mnie puściła. Przez chwilę jeździłem konno, by zobaczyć co ty w tym widzisz, ale jakoś nie spodobało mi się to specjalnie.
- To może wsiądziesz na Art'a? Albo nie, zepsujesz go - uśmiechnęłam się i szybkim krokiem prowadziłam go do boksu Ciel'a.
Poprosiłam go by mi pomógł i wyczyścił go,a ja poszłam po rzeczy. Gdy wracałam zobaczyłam Lucasa obartego o karty boksu i chyba gadającego z Grégoirem. Szybko postarałam się go uratować.
- Hej Lucas, to Grégoire.
- Już to wiem - powiedział sucho i dziwnie nam się przyglądał.

(Lucas?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz